Ordynacja oznacza
uporządkowanie (łac. ordinatio), natomiast ordynat w dawnej Polsce to
właściciel majątku stanowiącego ordynację. Ergo, ordynacja wyborcza, która w
zamyśle ma prowadzić do dziedziczenia wpływów, synekur, majątku narodowego jedynie
przez najsilniejszego parlamentarnego spadkobiercę w końcu zawsze stanie się
trędowata.
Narracja dotycząca
nowej ordynacji przysłania najważniejsze zmiany, jakie powinny mieć miejsce.
Otóż uważam, że próg wyborczy należy obniżyć do 2, może 3%. Obywatele są bardzo
różni, a przez to, że sporo z nich nie jest reprezentowana przez
przedstawicieli bliskich im mentalnie czy światopoglądowo, obniża ich aktywność
i zaangażowanie w sprawy publiczne. To jest jedna z głównych przyczyn niskiej
frekwencji w wyborach, tym bardziej samorządowych. Ponadto demoralizującym i
zniechęcającym jest fakt, że partia, która otrzymuje w wyborach ok. 18% głosów
posiada większość parlamentarną.
Niska frekwencja
maskowana jest na przykład przez umożliwienie głosowania tym Polakom, którzy
mieszkają, pracują i płacą podatki za granicą. Wystarczy przyjechać na weekend
do Polski, oddać głos na krewnego i wrócić do nowej ojczyzny. Bardziej leniwi
udadzą się do konsulatu czy ambasady. Jestem zdania, że aktywne prawo wyborcze
powinni mieć jedynie ci Polacy, którzy rozliczają się z fiskusem w kraju. Wbrew
pozorom, taki ruch mógłby paradoksalnie wpłynąć na wzrost frekwencji, albowiem ci
obywatele, którzy dotąd nie głosowali, mogliby poczuć się odpowiedzialni, wierząc
w siłę swojego wyboru.
Sam akt głosowania
powinien być dokonywany za pomocą okrągłej kartki wyborczej. Żadne z ugrupowań
nie byłoby wówczas uprzywilejowane. W takim przypadku odpadałoby losowanie,
które jednak jako jedynie traktuje opcjonalnie do okrągłej karty do głosowania.
Więcej czasu zostało
nam do wyborów parlamentarnych, warto więc byłoby wrócić do dyskusji o
zasadności istnienia senatu. Trzeba zważyć wszystkie plusy i minusy za wyższą
izbą parlamentarną. Jestem głęboko przekonany, że rachunek wyjdzie na jej
niekorzyść.
No i dlaczego mamy
głosować w niedzielę? Jeśli Polak nie wyjdzie na zakupy, to niby zechce mu się
pójść do lokalu wyborczego? Zadaję to pytanie pod rozwagę posłów PiS.
Na koniec chcę
zaprotestować przeciw badaniom medycznym, którym obligatoryjnie mieliby poddawać
się kandydaci na radnych, posłów, burmistrzów czy prezydentów. Po prostu
obawiam się, że w konsylium lekarskim siedzieliby jedynie psychiatrzy mający
poparcie większości parlamentarnej. A przecież nikt nie może być sędzią w
swojej sprawie… |