Załóżmy,
że odczytaliśmy już formułkę smoleńską i przechodzimy do obchodów święta Trzech
Króli. Jak powszechnie wiadomo, w Polsce ów wielki dzień czczony jest zależnie
od regionu. W Poznaniu i Wielkopolsce też nie jesteśmy gorsi i również szczycimy
się lokalnymi monarchami. Pozostaje jedynie przyjrzeć im się z bliska.
Najważniejszym
tegorocznym władcą, który przybędzie do poznańskiej stajenki jest spec od
kadzidła, czyli jedyny kandydat na prezydenta Poznania, którego pobłogosławi prezes
Polski. Dostanie prikaz, by dmuchać nam świętym toruńskim dymem prosto w oczy,
udając zgrabnie, że przyniesie to ZYSK. Komu? – zada przytomne pytanie każdy
normalny poznaniak. Prawdopodobnie tylko tym, co zaciągają się Tadeuszowym
dymem.
–
Mira, pokaż się państwu! – wykrzyknie kolejny król. Tym władcą będzie Bartłomiej
(też na B. jak Baltazar), Mirą zaś nazwę jego wierną małżonkę (prywatnie także
na M.). Mirosława będzie ocieplać wizerunek nie tylko jego, ale wszystkich króli
owładniętych swą życiową misją. Mira sławi mir, więc za jej plecami będzie
łatwiej coś przeskrobać: ukradkiem skleić dwie strony konstytucji, pomajstrować
przy ordynacji, udowodnić prawniczo, że białe jest czarne. Mira to skarb,
którego nie można nam nie doceniać.
Największym
królem Wielkopolski jest władca, który lubi sklejać sylaby. Czyni tym wilką
krzwdę tłmaczom, ktrzy innm ełrposłm przkładją jgo wywdy. Jego obecność w
orszaku doda tym samym szczypty magii do monarszego przesłania, bo utworzy pole do
wielu interpretacji. Jest to złoto dla osób, którzy nie lubią ścisłych
przepisów jak na przykład normy ISO dotyczące porządku i higieny w stajence.
Trzej
Królowie zdążają do żłoba, natomiast dla nas pociechą jest, że nie jest to telewizyjna
randka w ciemno, gdzie wybrać można tylko jedną panienkę. W 2018 roku możemy
przygarnąć hurtem wszystkich trzech monarchów. Pozostaje jedynie kluczowe
pytanie, czy my, ludzie z poznańskiej stajenki, mamy na widok takich Trzech Króli
rżeć, czy pokornie dać się podkuć? Dylemat pokornie pozostawiam Państwu. |