Dni
wolne pięknie jest spędzać wśród kochającej rodziny, ale wiem z obserwacji, że
wielu Polaków wewnętrznie pęka po kilku godzinach słodkich uśmiechów,
bogobojnych ochów i achów oraz obcej w dni powszednie delikatności oraz
subtelności i bezwzględnie uruchamia wyjście awaryjne, czyli włącza telewizor. Migający
obraz na wielkim ekranie często jest jedynie tłem dla coraz bardziej leniwych rozmów
albo odwrotnie: zastrzykiem energii czyli przyczyną swarów (jeśli ktoś
nieopatrznie przełączy na kanał informacyjny). W każdym razie przeciętny świąteczny
obywatel w Polsce po konsumpcji jajek, białej kiełbasy, gotowanej szynki i innych
mazurków marzy, by zajadać się czymś bardziej znanym, codziennym, dotykalnym. Może
to być serial, rozpoznawalna fizjonomia gotującego lub tańczącego celebryty
bądź polemiczny temat, który stworzy erzac kanału ściekowego, do którego będzie
można wlać ściek swojej frustracji.
Wynikające
z oglądania telewizji rodzinne swary są jedynie efektem wtórnym. Zdecydowanie
bardziej interesujący jest program (za nim stoją macherzy od świątecznego losu
Polaków), który uruchamia łańcuch rodzinnych wydarzeń. Dlatego chciałbym wraz z
Państwem prześledzić program telewizyjny, jakim raczono nas w Prima Aprilis.
Na
1 kwietnia telewizja publiczna z prezesem Kurskim na światłym czele przygotowała
dla widzów kilka odcinków „Wielkanocy polskiej”. Był to program edukacyjny, który
pewnie poprzez pokazywanie tradycji na ziem naszych i odzyskanych miał stać w
opozycji do triumfu króla żydowskiego, jakim okazało się zmartwychwstanie.
W
programie 2 tenże szef przygotował dla ateistów alternatywę w postaci „Klanu
urwisów”. Podobnie w ten dzień niewierzących piętnował Polsat, emitując „Księgę
smoków”. Jeszcze straszniej traktował ich TVN ze swoją „Górą czarownic”. Bardziej
samokrytycznie tę programową napaść na niekatolików potraktował dyrektor programowy
kanału Kino Polska, który samokrytycznie pozwolił na emisję filmu pt. „Sprawa się
rypła”
Bardzo
nie correct były jeszcze bardziej niszowe programy (rzecz jasna w skali
polskiej, nie światowej). National Geographic postanowił zaprezentować „Ewakuację
Ziemi”, Animal Planet „Czworonogi na diecie” (dlaczego nie w piątek?), a DTX
mamił mamoną, puszczając „Miliony Escobara”.
Ja
mam więcej dzieci niż telewizorów, więc ze spokojem mogę czekać na kolejne
święta wielkanocne. Życzę wszystkim pogody i ruchu na świeżym powietrzu.
Aura
będzie coraz piękniejsza. |