W
restauracjach, stołówkach i innych garkuchniach łatwo można rozpoznać atuty i
słabe strony właściciela lokalu gastronomicznego. Klient marszczy nosem na
potrawy, atmosferę, ceny, ale najważniejszy jest ogląd odpowiedzialnego kandydata
na szefa kuchni. On spoziera najpierw nie na płacę, nie na wystrój i blichtr
połyskujących lakierków szefa, nie na ilość stolików na sali, lecz na narzędzia
pracy. Wśród nich najważniejszy jest nóż szefa kuchni. Jeśli jest tępy, to
zazwyczaj nie podejmuje pracy w danym miejscu, albowiem niedobrze to wróży
przyszłej współpracy z pracodawcą.
Kampanijna
kuchnia, w której przygotowuje się kiełbasę wyborczą, jest miejscem, gdzie także
łatwo się zagotować, spalić na raka, wylać z siebie szumowiny ze stęchłych
marzeń. Tępy nóż nawet w ręku mistrza nie zadowoli gustów gości restauracji. Co
najwyżej postrzępi mięso, zakrwawi fartuch, zamieni kuchnię w jatkę. Czy polscy
politycy i samorządowcy muszą być zarazem rzeźnikami?
Pan
marszałek Marek Woźniak, czyli zdyscyplinowany funkcjonariusz Platformy Obywatelskiej,
też ma swoje gastronomiczne know-how. Jego chałupnicza kuchnia polega np. na
tym, żeby na Kongresie Gospodarczym nie dopuszczać do głosu innych osób niż z
PO, bojąc się odmiennej perspektywy i krytycznych słów na temat przerośniętej
administracji w kuchni pana marszałka. Jego małostkowość wyraża się nawet w unikaniu
składania kwiatów pod pomnikami wraz z przedstawicielami innych opcji
politycznych. Toteż brak w jego potrawach choćby szczypty etyki, bo jak inaczej
określić wykorzystywanie stanowiska i publicznych pieniędzy? Czy w Poznaniu mrożonki
w postaci wykopaliskowego programu PO mają jakiekolwiek szanse? Osobiście mam
wątpliwości.
A
jak się ma restauracja pana Tadeusza Zyska, rekomendowanego przez PiS? Swoją
kampanię rozpoczął – wbrew przepisom – dużo wcześniej przed ogłoszeniem terminu
wyborów. Przykładowo w Radio Poznań sponsoruje poranne konkursy książkami ze
swojego wydawnictwa i to niemal dokładnie od momentu, gdy okazało się, że to on
będzie dumą PiS, która chciałaby zasiąść stolcu prezydenta stolicy Wielkopolski.
Ten falstart jest jednak tak dla poznaniaków czytelny, że wydaje się, iż knajpa
Zyska w menu ma jedynie kaszankę. No i wodę sodową.
Niestety,
w Poznaniu niemal każdy właściciel politycznej restauracji pretendujący do
urzędu prezydenta, marszałka bądź radnego, nie ma dobrego szefa kuchni. Jakoś
nikt dobry nie chce się podjąć tego obowiązku. Dlaczego?
No
cóż, jaki szef, taki nóż – nie dziwi nic. |