Jesteśmy świadkami dynamicznych zmian klimatu. Przerażają
nas coraz gwałtowniejsze zjawiska pogodowe: trąby powietrzne, burze, które w
przeciągu kwadransa potrafią podtopić miasta, grad o wielkości piłek golfowych
czy trudne do wytrzymania wielodniowe upały. Zmniejszające się zasoby wody
skłaniają tych najbardziej wyedukowanych do korygowania codziennych zachowań,
jak choćby skrócenia czasu kąpieli pod prysznicem czy ograniczenia podlewania
ogródków przydomowych. Z perspektywy miejskiej wygląda to jeszcze inaczej.
Zbadano, że absorpcja wody deszczowej w mieście jest mniej
więcej na poziomie 15%, natomiast grunty poza miastem są w stanie wchłonąć jej
około 50%. To oznacza, że z krótkiego, choć intensywnego deszczu, do gruntu
trafia tyle kropel, co kot napłakał. Dzieje się tak dlatego, że skoszone
miejskie trawniki są wystawione na intensywne działanie słońca, trawa szybko
żółknie, a ziemia pod nią staje się grubą skorupą, po której deszcz spływa, nie
wsiąkając w ziemię. Na łąkach podmiejskich krople deszczu zatrzymują się na
kwiatach, źdźbłach traw, liściach roślin i później powoli i naturalnie wsiąkają
w niespaloną ziemię.
W mieście są miejsca reprezentacyjne, w których pielęgnowane
trawniki stanowią o ich estetyce. Nie wyobrażam sobie, by przed Teatrem Wielkim
w Poznaniu pozwolono na wyrośnięcie łąki ekologicznej, ale dlaczego nie ma tak
być np. na Łęgach Dębińskich? Dlaczego trawniki między blokami na osiedlach
ratajskich, winogradzkich i piątkowskich mają w trakcie lata zmieniać się w klepiska?
Dlaczego już w 5 minut po deszczu nie mamy czuć w powietrzu wilgoci? Czy
wiecie, jak błyskawicznie spada poziom wód gruntowych?
Musimy sprostać wyzwaniom klimatycznym w każdym
najdrobniejszym szczególe. Dziś skupiłem się na miejskich terenach zielonych,
które muszą być na nowo zdefiniowane. Przez kilka lat obserwowaliśmy
betonowanie ulicy święty Marcin, kiedy w tym samym czasie środowisko naturalne
zaczęło błagać o nowe drzewa, krzaki, kwietniki. Sadzenie drzewek w wielkich
donicach jest może frapujące designersko, ale w żaden sposób nie rozwiązuje
problemu. Zatem nie możemy nad tym debatować w nieskończoność, lecz zacząć
działać tak dynamicznie, jak zmienia się aura.
Skończyła się era parków miejskich, zaczyna się epoka łąk
miejskich. Zacznijmy to forsować, a życie stanie się lżejsze. |